Tak wyglądała po zdjęciu z drutów, niestety okazało się, że gdzieś się wkradł mały błąd, który z każdym okrążeniem się powiększał i musiałam się wycofać do końca listków. Się wycofałam i zaraz lecę dalej...Robienie takich fajnych rzeczy wymaga jednak olbrzymiego skupienia i nie ma co liczyć na to, że da się taką pomyłkę ukryć. A ja już nie mogę się doczekać kiedy ta piękna serwetka legnie sobie na stole w naszej kuchni...
och i ta piękna, ma w sobie lekkość, chyba wolę bardziej serwety z druta niż szydełkowe:)
OdpowiedzUsuńI ja mam takie wrażenie, choć nie chciałam tego mówić głośno,serwety z druta kojarzą mi się z Taką pajęczynką w październikowym lesie o świcie. Taka super delikatna z kropelkami rosy...
OdpowiedzUsuń